Demony, samotność i maneki neko czyli Natsume Yuujinchou, sezon 1

Po tylu narzekaniach warto w końcu jakieś anime pochwalić nie?
Z tym tytułem wiąże się pewna historia bo dla odmiany to nie amv mnie do niego doprowadziło.
Kiedy chodziłam po game centerach na Shinjuku zaintrygował mnie wszech obecnie pojawiający się kot. Kot miał fajny dizajn a kumulacja gadżetów z jego-podobizną nastąpiła w lato i Ciocia po prostu pomyślała ze jest to kolejna Kawaii postać z całej armii słodkich postaci japońskiej popkultury, jak Rilkakuma, Gudetama czy Hello Kitty których również na mieście pełno. O tym, że jest to postać z mangi dowiedziałam się niechcący kiedy buszując w Animete – japońskim „empiku” tylko poświęconym mandze i gadżetom japońskiej popkultury, dojrzałam półeczkę pełną podobizn owego tajemniczego kocura. Ponieważ już wychodziłam zapamiętałam w locie 2 znaki Kanji: Lato (夏) oraz dzień (日 ).
Temat kota wyleciał mi z głowy ale kiedy sobie o nim czasem przypomniałam bezskutecznie szukałam w googlach wszystkich możliwych kombinacji sformułowania Natsu no Hi ( 夏の日) bo uważałam ze tak się owa tajemnicza manga/anime nazywa.

Olśnienie przyszło kilka miesięcy później jakoś 3 miesiące przed moim powrotem do Polski, kiedy wchodząc do pracy w małym centrum gier znajdującym się na parterze budynku, w którym pracowałam dostrzegłam napis oraz czemu nie mogłam znaleźć mangi pod tytułem. No cóż tam nie było znaku HI 日. Był znak na oko. ME 目.
Jedna kreska tyle zamieszania. Powiedział przyłapany przez policję narkoman.
Kiedy po skończonej zmianie wróciłam do domu i wpisałam Natsume(夏目)w Google od razu wyskoczyło mi to czego szukałam.

I tak trafiłam na jedno z najlepszych anime o japońskim folklorze jakie miałam przyjemność oglądać.

Anime opowiada o nastoletnim Takashim Natsume, od śmierci rodziców tułającym się po domach krewnych. Natsume ma ten problem, że widzi ayakashi – japoński rodzaj demonów/duchów, co niepokoi jego kolejnych opiekunów, w związku z czym chłopak nigdzie nie zagrzał długo miejsca. W momencie kiedy go poznajemy przygarniają go państwo Fujiwara, dalecy krewni ojca mieszkający na japońskiej prowincji w miejscowości w której kiedyś mieszkała babcia Natsume – Reiko. Nasz bohater robi wszystko by ci nie zorientowali się że widzi rzeczy których nie widzą inni. Nie jest to łatwe gdyż w okolicy której mieszka ayakashi jest sporo i zdaje się że wszystkie czegoś od niego chcą. Podczas jednej z ucieczek przed nimi niecący uwalnia z uwięzionego w kapliczce potężnego ducha chwilowo przyjmującego postać Maneki Neko.

Nyanko, to takie potoczne określenie na kotka, coś jak nasze słowo mruczek. „Nyan” – to japońskieo „miau”. „ko” oznacza dziecko i zwykle dodaje się je do zdrobnień.

Od niego dowiaduje się o istnieniu Księgi Przyjaciół – zeszytu, w którym Reiko zapisała odebrane duchom imiona, dzięki którym miała nad nimi władzę. Wiecie, jedni zbierają znaczniki, inni pocztówki a Reiko zbierała ayakashi. Natsume i kot zawiązują porozumienie. Madara, bo tak sam każe się nazywać, (tudzież Nyanko -sensei jak nazywa go Natsume) będzie bronił chłopka przed chcącymi odzyskać imiona demonami, zaś sam po śmierci Natsume zostanie tych imion które zostaną w Księdze. Natsume jako dość miła osoba postanawia bowiem zwrócić imiona ich właścicielom. I na tym opierać się będzie w głównej mierze fabuła anime.

Wbrew temu ze mamy do czynienia z potężnymi demonami spoza świata, nie spodziewajcie się wielkiej akcji, epickich pojedynków i burzliwych emocji. Anime, choć przyspieszenia akcji się owszem zdarzają, ma bardzo spokojny ton i bliżej mu do rodzaju okruchy życia niż akcja. Każdy odcinek jest zamkniętą historią oscylująca wokół spotkania z kolejnym ayakashi. Całość spaja motyw przewodni Księgi przyjaciół oraz subtelniej ukryty motyw samotności.
Gdybym ktoś mnie spytał o czym jest to anime odpowiedziałabym ze o samotności.
Samotności, której doświadczają nie tylko ludzie ale również demony czy…. kami (bóstwa). Mamy tu można powiedzieć pokazane różne rodzaje samotności, przez, samotność spowodowaną odtrąceniem, czekaniem, utratą bliskich. A jednocześnie mimo iż nie jest to wesoły temat anime jest dalekie od grobowego klimatu. Każda historia kończy się zwykle w sposób optymistyczny i taki ku pokrzepieniu serc. A wszystko w otoczeniu japońskiego, upalnego, brzmiącego cykadami lata.

Pomimo dość małego budżetu w anime da się odczuć sielski klimat japońskiej prowincji.

Mimo spokojnego tonu anime ma też odpowiednio dobraną dawkę humoru a za spora jego część odpowiada Nayanko-sensei. Generanie ten duet Natsume i Madara jest siłą tego anime.
Sam Natusme choć projektem postaci i zachowaniem początkowo nie zapowiada się na ciekawego bohatera, z każdym odcinkiem zaczyna nabierać głębi. A przy tym jego spokój i powaga stanowią doskonały kontrast do jego gderliwego „ochroniarza”. Jak dla mnie jest to duet który może spokojnie kandydować do najlepszych w kategorii Bohater i jego magiczne zwierzątko.

Jeśli chodzi o stronę wizualną to niestety nie jest ona mocna stroną tej produkcji. Widać niestety ze w przypadku tej serii budżetu poskąpiono. Postacie narysowane są prosto (chociaż tu nie wiem ile to kwestia budżetu a ile wierność stylowi z mangi), demony są mocno wzorowane na japońskim folklorze jednak brak im tego czegoś, co by sprawiło że w jakiś sposób zapadną nam w pamięć. Ale znów tu raczej pretensje do pierwowzoru. Najbardziej boli projekt Natsume który raczej przypomina postać która mogłaby przewijać się w tle niż głównego bohatera.

Jedyne co w wyglądzie Natsume zastanawia to oczy. Serio nie zauważyłam by inni ludzcy bohaterowie mieli takie oczy. Czy to coś znaczy czy to poprostu szczegół bez znaczenia?

Animacyjnie też jest raczej oszczędnie. Nadrabiają tutaj troszkę tła (choć do poziomu Ghibli to im daleko) oraz klimat japońskiej spokojnej prowincji bijący z całości. Muzyka jest ładna i pasuje do całości. Opening jest urocz ale moje serduszko skradł ending. Spokojny i taki japońsko-letni.

Jeśli szukacie miłego i spokojnego anime na deszczowy letni dzień, które wniesie wam troszkę słońca myślę że jest to dobra opcja.

Końcowa ocena Cioci to
4,5/6

PS. Jakoś w przyszłym tygodniu na kanale wrzucę recenzję pierwszego tomu mangi.
PSS. Chciałabym by Q poscet wypościło figurkę z Natsume. Kupiłabym.
PSsS. W ogóle marzy mi się tydzień na japońskiej prowincji. Latem, żeby pójść na matsuri.

Leave a Reply