WTF się stało, czyli Podsumowanie 2023

Chciałabym zrobić retrospekcje miesiąc po miesiącu ale bieżący rok był rokiem, który zaczęłam (jakżeby inaczej) z głębokim epizodem depresyjnym, zerwaniem z terapią, która przestała przynosić skutek i jednym wielkim pytaniem „co ja robię ze swoim życiem, stoję w miejscu, nie mogę tak dłużej”. No to, kurde ruszyłam z kopyta. Aż podkowy pospadały.

Jeśli śledzicie mnie na instagramie to wiecie jedną rzecz. W maju wyprowadziłam się do Norwegii. Tak, podjełam chyba najbardziej spontaniczą decyzje mojego życia, zapakowałam walizkę, ucałowalam kocięta i oto siedzę w półmroku nocy polarnej i piszę wam ten tekst.

W tym roku 2 razy rzuciałam pracę. Najpierw po 2,5 letniej stagnacji Empik a potem pierwszą tromsońską kuchnie.

Zostałam przewodnikiem na pół etatu i od września nie miewam dni wolnych bo ciągnę 2 prace które wypełniają mi czas. Minus: jestem ciągle zmęczona i nie mam siły fizycznej. Plus: pierwszy raz w życiu nie muszę prosić rodziców o pieniądze na ubrania bo ze skromnej polskiej pensji uczciwego sprzedawcy nie da się wyżyć. Co prowadzi do kolejnego punktu.

Takie tam z pracy

Nabrałam głębokiej niechęci graniczącej z nienawiścią do życia w Polsce. Patrioci nie zrozumcie mnie źle. Uwielbiam Polskę jako kraj. Jesteśmy pięknym krajem z cudowna kulturą, malownicza przyrodą, cudnymi miastami, pysznym jedzeniem. Warszawę kocham miłością wieczną głęboką i obecnie tęskniącą. Myślę że mój rant i żal na polskie życie zostawię na osobny wpis.

Do domu oczywiście wróciłam na tydzień. Pracowity tydzień bo nagle okazało się że prócz rodziny są ludzie którzy mnie lubią i chcą mnie zobaczyć. Dziwne uczucie. Widoczny rezultat, że być może rzucona terapia, mimo iż w ostatnich fazach bez efektywna, jednak jakieś efekty dała.

W marcu zostałam ciocią najsłodszego chłopca na świecie, i mimo że teraz widuje go głownie na zdjęciach a siostra moja daje często sygnały „w co ja się wpakowałam” to ja czuję że przynajmniej jedna z nas znalazła swoje szczęście i miejsce na ziemi. I cudnie mi patrzeć na jej rozwój jako mamy i jak rozwija się młody. Generalnie ja, kiedyś niespecjalnie lubiąca dzieci, teraz na widok Kapibary rozpływam sie jakby mi słodkiego kotka wysłała a nie ludzia w stanie larwalnym.

Dzięki temu że mam tu moją nieocenioną Anetkę, a z nią samochód jej chłopa zobaczyłam niejedno piękne miejsce w okolicy Tromso. Przy okazji dostałam newsa, że ciocią zostanę po raz drugi. Ja nie wiem, chyba się zestarzałam, że mi co roku przyjaciółki w ciążę zachodzą.

Zaczęłam tworzyć Oplotki, czyli makramowe naszyjniki z kamieniami szlachetnymi i półszlachetnymi. Nieśmiało też idę w kierunku spełniania marzenia o własnej działalności artystycznej.

Przeczytałam około 30stu książek. Gorszych i lepszych niektóre to był czysty comfort readnig juz kiedyś czytanych książek, jak choćby katowane przeze mnie w chwilach czytelniczej niemocy Kamienne Sadyby… Ale to na kolejny wpis (jak nie zapomnę).

Zapisałam jakieś 150 dni z 365 dziennika wiec jest niezle. Afirmacje wdziecznosci niezle sie sprawdzają jako pozytywne podsumowania dnia.

W zeszłym roku podjęłam decyzje o małym projekcie 52 tygodnie sztuki. Miało to być robienie raz w tygodniu (i kończenie!) jakiejś małej lub większej artystycznej pierdółki. Przestałam postować ale cel osiągnęłam bo ilość wykonanych figurek, makram i prawdopodobnie osiągnęłam magiczne 52. Nie liczyłam. Ale było obficie. Kreatywnie uważam miniony rok za udany.

W tym roku podjęłam decyzję ze koniec z planowaniem życia. I puki co brak planu świetnie się sprawdza jako plan.

Leave a Reply